Amy
*tydzień później*
- Vicky! Ty jeszcze w łóżku?! Wstawaj za godzinę mamy szkołę! - krzyknęłam w stronę mojej przyjaciółki, i poszłam do łazienki
- Co? A tak, jeszcze pięć minut - odpowiedziała i zamknęła oczy. Ubrana i pomalowana wyszłam z łazienki, spodziewając się tego samego po Vicky. Ale jak zwykle, co robiła moja przyjaciółka? Spała. Ugh, obudzić ją o 7:00 to naprawdę nie lada wyczyn. Ale nie ma na co czekać, zostało 30 minut, a i tak pewnie się przez nią spóźnimy. Podeszłam do jej łóżka i ściągnęłam z niej kołdrę. Nic. Wyciągnęłam jej poduszkę z pod głowy i dopiero wtedy raczyła łaskawie na mnie popatrzeć.
- Zostało Ci pół godziny! - powiedziałam.
- Co? Dlaczego mnie nie obudziłaś? - krzyknęła tylko i wbiegła do łazienki. No tak , moja wina. Zaśmiałam się pod nosem i zeszłam na dół do kuchni.
- Dzień dobry - posłałam promienny uśmiech do Kate i taty Vicky.
- Cześć Amy, co byś zjadła? - zapytała kobieta.
- Hmmm....płatki z mlekiem - odpowiedziałam i chwilę później jadałam już swoje śniadanie.
- Amy, chodź tu szybko! - usłyszałam piskliwy głosik Jack'a dobiegający z salonu. Poszłam w kierunku pomieszczenia z którego mnie wołano i zauważyłam chłopczyka wymachującego rękami w kierunku telewizora. - Zobacz, zobacz. To Ci wasi chłopcy!
Zaśmiałam się tylko i pogłośniłam telewizor w którym leciała powtórka wczorajszego wywiadu z One Direction.
- Więc, chłopaki...ostatnio zostaliście zauważeni z pewnymi dziewczynami...zdradzicie kim one są? - zapytała reporterka, a na ekranie pojawiło się zdjęcie moje, Victorii i chłopaków jak wychodziłyśmy z muzeum figur woskowych.
- Tak, to nasze przyjaciółki, Victoria i Amy - powiedział Liam.
- Czy aby na pewno tylko przyjaciółki? - tym razem zdjęcie się zmieniło i na ekran wskoczył obraz całujących się Harrego i Vic. - Harry, nie po raz pierwszy widzimy Cię z tą tajemniczą blondynką. Czy jest coś co chciałbyś mi powiedzieć?
- Dobra, dobra. To Victoria, moja dziewczyna - zaśmiał się lokowaty.
- Proszę, proszę. Harry Styles zajęty, a co z wami chłopaki?
- Wolny - powiedział Liam.
- Wolny - przytaknął mu Zayn.
- Ja też wolny - zaśmiał się Louis.
- Niall, a ty? Masz dziewczynę, czy może nadal czekasz na tą wyjątkową?- zapytała reporterka.
- Elizabeth, powiem Ci tak. Wyjątkową dziewczynę już znalazłem...ale niestety jestem sam - powiedział blondyn. Ta...twoja Demi na pewno szczerzy się teraz do ekranu, prychnęłam pod nosem i wyłączyłam telewizor, akurat w momencie gdy Vicky zbiegła na dół.
- Szybko Amy, bo się spóźnimy! - krzyknęła. Chwyciłam swoją torbę i pognałam za nią do samochodu.
*W szkole*
Weszłyśmy z Vicky do szkoły i podeszłyśmy do swoich szafek. Przez cały czas miałam takie uczucie, że oczy wszystkich zwrócone były w naszą stronę
- Też Ci się wydaje, że oni się na nas gapią? - zapytałem mojej przyjaciółki.
- Tak, uff...a już myślałam że mam paranoje - zaśmiała się blondynka i zamknęła swoja szafkę.
- Ojejusiu...Victoria, Amy cześć - podeszła do nas Camille i przytuliła jak gdyby nigdy nic. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt...że za sobą nie przepadamy. Camille to ładna dziewczyna, ale w miarę jak jest ładna, tak jest też sztuczna i fałszywa.
- Camille? - zapytałam z zapewne głupią miną. Ponieważ od początku roku szkolne, nie przepadałyśmy za sobą, więc co się zmieniło?
- Myślę że powinnyśmy się zakumulować... Chodźmy na kawę po szkole. Może poznałybyście mnie też przy okazji z One Direction...wiecie tak robią kumpele? - uśmiechnęła się sztucznie. No tak, już wszystko jasne...
- Wiesz...ja dzisiaj mam korki z matmy...ale Vicky pewnie chętnie pójdzie z Tobą - zaśmiałam się i odeszłam w kierunku swojej klasy...czas na matematykę, jedyna lekcja, która mamy osobno. Vicky, pewnie zabije mnie za to że zostawiam ją samą...ale nie mam dzisiaj ochoty na użeranie się z Camille...i na rozmowę o Niallu. To już tydzień, a on ciągle do mnie dzwoni...pisze...po protu nie potrafi przyjąć tego do świadomości. Vicky też nie daje mi spokoju, ale nie mogę jej powiedzieć, nie mogę powiedzieć nikomu. To mój problem i sama muszę się z nim uporać.
Weszłam do sali, gdzie wszyscy siedzieli już na swoich miejsca, no tak oczywiście jestem ostatnia. Skierowałam się na koniec sali i usiadłam do ławki, którą dzieliłam z moim kolegą Jai'em.
- Cześć - powiedziałam i szturchnęłam chłopaka w ramię.
- Witaj, niepokalana niewiasto - zagruchał i wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
- Niepokalana niewiasto? - popatrzałam na niego zdziwionym wzrokiem, po czym sama zaczęłam się śmiać. Nagle ktoś podszedł mnie od tyłu i zakrył mi oczy dłońmi. - Luke...możesz wziąć ręce? - powiedziałam i odwróciłam się w stronę chłopaka.
- No weeeźź...skąd wiedziałaś że to ja? - zajęczał. Uśmiechnęłam się tylko i przytuliłam go na przywitanie. Jai i Luke są braćmi, a konkretnie bliźniakami, niedawno przenieśli się do Londynu aż z Australii. Są naprawdę świetnymi kumplami, od razu pierwszego dnia, kiedy pani Morrison posadziła Jai'a ze mną w ławce, zakumulowaliśmy się...potem dołączył się Luke, i oto cała nasza historia.
- Więc, dziewico jakie plany na dzisiejszy piękny dzień? - zaczął wysilać się Jai. On zawsze się wygłupia i mówi głupie rzeczy, typu "niepokalana niewiasto".
- Camille? - zapytałam z zapewne głupią miną. Ponieważ od początku roku szkolne, nie przepadałyśmy za sobą, więc co się zmieniło?
- Myślę że powinnyśmy się zakumulować... Chodźmy na kawę po szkole. Może poznałybyście mnie też przy okazji z One Direction...wiecie tak robią kumpele? - uśmiechnęła się sztucznie. No tak, już wszystko jasne...
- Wiesz...ja dzisiaj mam korki z matmy...ale Vicky pewnie chętnie pójdzie z Tobą - zaśmiałam się i odeszłam w kierunku swojej klasy...czas na matematykę, jedyna lekcja, która mamy osobno. Vicky, pewnie zabije mnie za to że zostawiam ją samą...ale nie mam dzisiaj ochoty na użeranie się z Camille...i na rozmowę o Niallu. To już tydzień, a on ciągle do mnie dzwoni...pisze...po protu nie potrafi przyjąć tego do świadomości. Vicky też nie daje mi spokoju, ale nie mogę jej powiedzieć, nie mogę powiedzieć nikomu. To mój problem i sama muszę się z nim uporać.
Weszłam do sali, gdzie wszyscy siedzieli już na swoich miejsca, no tak oczywiście jestem ostatnia. Skierowałam się na koniec sali i usiadłam do ławki, którą dzieliłam z moim kolegą Jai'em.
- Cześć - powiedziałam i szturchnęłam chłopaka w ramię.
- Witaj, niepokalana niewiasto - zagruchał i wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
- Niepokalana niewiasto? - popatrzałam na niego zdziwionym wzrokiem, po czym sama zaczęłam się śmiać. Nagle ktoś podszedł mnie od tyłu i zakrył mi oczy dłońmi. - Luke...możesz wziąć ręce? - powiedziałam i odwróciłam się w stronę chłopaka.
- No weeeźź...skąd wiedziałaś że to ja? - zajęczał. Uśmiechnęłam się tylko i przytuliłam go na przywitanie. Jai i Luke są braćmi, a konkretnie bliźniakami, niedawno przenieśli się do Londynu aż z Australii. Są naprawdę świetnymi kumplami, od razu pierwszego dnia, kiedy pani Morrison posadziła Jai'a ze mną w ławce, zakumulowaliśmy się...potem dołączył się Luke, i oto cała nasza historia.
- Więc, dziewico jakie plany na dzisiejszy piękny dzień? - zaczął wysilać się Jai. On zawsze się wygłupia i mówi głupie rzeczy, typu "niepokalana niewiasto".
- Szkoła, dom, nauka, odpoczynek - powiedziałam a oni zaczęli się śmiać.
- Czy ty kiedykolwiek się bawisz, czy tylko nauka nauka nauka? - zapytał Luke.
- No ej, wcale że...- zaczęłam ale nie dane mi było skończyć, ponieważ do klasy weszła nauczycielka. Od razu wszyscy ucichli i usiedli prosto. Co jak co, ale z panią Morrison nie warto zadzierać. Nauczycielka sprawdziła obecność, a następnie rozdała nam testy, i poinformowała że mamy godzinę. Super, sprawdzian z matmy...witaj jedynko...może Jai coś umie? Ta, kogo ja oszukuję.
Reszta dnia minęła mi w miarę szybko, podczas lunchu Vicky przez jakieś 20 minut była na mnie obrażona, za to że wrobiłam ją w spotkanie z Camille i jej koleżaneczkami, ale jak tylko Luke i Jai się do nas dołączyli, od razu zapomniała o złości i wszyscy zaczęliśmy się wygłupiać.
- Czy ty kiedykolwiek się bawisz, czy tylko nauka nauka nauka? - zapytał Luke.
- No ej, wcale że...- zaczęłam ale nie dane mi było skończyć, ponieważ do klasy weszła nauczycielka. Od razu wszyscy ucichli i usiedli prosto. Co jak co, ale z panią Morrison nie warto zadzierać. Nauczycielka sprawdziła obecność, a następnie rozdała nam testy, i poinformowała że mamy godzinę. Super, sprawdzian z matmy...witaj jedynko...może Jai coś umie? Ta, kogo ja oszukuję.
Reszta dnia minęła mi w miarę szybko, podczas lunchu Vicky przez jakieś 20 minut była na mnie obrażona, za to że wrobiłam ją w spotkanie z Camille i jej koleżaneczkami, ale jak tylko Luke i Jai się do nas dołączyli, od razu zapomniała o złości i wszyscy zaczęliśmy się wygłupiać.
Vicky
Dzwonek, to oznacza że już koniec lekcji...pierwszy raz chciałabym zostać w szkole. Wcale nie uśmiecha mi się iść na kawę z Camille i jej kumpelami...Ugh..zatłukę Amy. Gdyby nie Jai i Luke którzy poprawili mi humor, pewnie dalej bym się do niej nie odzywała.
- Jak, gotowa na kawusię? - zapytała Camille wychodząc ze szkoły.
- Jasne - wymamrotałam bez entuzjazmu.
Wsiadłam do żółtego kabrioleta dziewczyny, a obok mnie usiadły Amber i Lucy jej dwie najlepsze psiapsiółki ugh....mogę się iść utopić? Przez całe 15 minut, czyli drogę spod szkoły do Starsbacka dziewczyny mówiły o kolesiach, ciuchach i kto z kim jest...jednym słowem mam dość! Weszłyśmy do kawiarni i zajęłyśmy stolik, każda z nas zamówiła coś dla siebie.
- Vicky, może opowiesz nam coś o swoim chłopaku...Harrym? - zapytała Amber.
- Umm...dobrze, ale skąd wy wiecie? - powiedziałam lekko zmieszana.
- Ojejku, to ty nie wiesz...byłaś w telewizji. Harry potwierdził was związek w wywiadzie - dodała Lucy. Musiałam mieć bardzo głupia minę, bo dziewczyny zaczęły chichotać pod nosem. - Opowiedz nam coś o nim...i o Zaynie, Louisie, Niallu i Liamie. Mają dziewczyny, ktoś im się podoba? Jacy są naprawdę, czy mają fajne klaty...powiedz nam wszystko....
Siedziałam z rozdziawioną buzią...tyle pytań...ze zdziwienia wyrwał mnie dopiero dźwięk mojego telefonu, przeprosiłam dziewczyny i odeszłam kawałek.
Siedziałam z rozdziawioną buzią...tyle pytań...ze zdziwienia wyrwał mnie dopiero dźwięk mojego telefonu, przeprosiłam dziewczyny i odeszłam kawałek.
- Halo?
- Cześć piękna - odezwał się dobrze znany mi zachrypnięty głos.
- Harry, tak się cieszę że dzwonisz - powiedziałam.
- Tak? A coś się stało?
- Cóż, od kąt wzięło Cię na wywody w wywiadach...stałam się bardzo popularna w szkole - zaśmiałam się.
- No wiesz...bo ja tak właściwie...przepraszam...- powiedział i wyobraziłam jak spuszcza głowę na dół.
- Nic się nie stało - zaśmiałam się.
- Tęsknie za Tobą - kiedy wypowiedział te słowa na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Ja za Tobą też, wolałabym teraz być przy Tobie...niż z nimi...
- Kochanie, co się stało? - zapytał z przejęciem w głosie. Opowiedziałam mu po krótce o dziewczynach, naszej "kawusi" i nowo zawartej "przyjaźni". Kiedy skończyłam oczekiwałam jakichś słów pocieszenia a dostałam wielkie:
- hahahhhhahahahahahahahahahaha - zaczął rechotać.
- Harry, to nie jest śmieszne - powiedziałam.
- No tak, p-przepraszam - słyszałam jak z trudem powstrzymuje śmiech. - A gdzie jesteś?
- W Starsbacku...chciałab...
- Wiesz, ja muszę kończyć, zobaczymy się niedługo, obiecuję - powiedział i nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
Z wymuszonym uśmiechem wróciłam do stolika, i zajęłam miejsce obok Lucy.
- Kto to? Czy to Harry dzwonił? Powiedziałaś mu że go kochamy? Dlaczego nie dałaś na głośnik? - dziewczyny zalały mnie pytaniami.
- Tak, Harry...ale nie miał czasu gadać...może innym razem - powiedziałam niepewnie.
Siedziałam z nimi jeszcze jakieś 15 minut, i słuchałam jak opowiadają różne rzeczy o chłopakach. Zadawały mi tez mnóstwo pytań...mam już ich serdecznie dość.
Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich oczach, a następnie czyjeś usta na swoich. Co do cholery?
- Tęskniłaś? - zapytał nieznajomy zachrypniętym głosem. Snęłam na nogi i zarzucając chłopakowi ręce na szyję mocniej wpiłam się w jego usta.
- Harry, co ty tutaj robisz? - powiedział szeptem wciąż mocno go do siebie tuląc.
- Przecież powiedziałem że niedługo się zobaczymy - zaśmiał się i cmoknął mnie w usta.
- No nie! To Harry Styles! - wydarła się Camille.
- Ciii...- uciszyliśmy ją.
- A tak przepraszam....ale nie wierzę że tu jesteś! - powiedziała dziewczyna. - Może chciałbyś się do nas dosiąść?
- Umm...może innym razem. Będziecie mieć coś przeciwko jeśli porwę Victorię? - zapytał Harry i przytulił mnie mocnej.
- Nie jasne, że nie...ale będziesz musiał nam to jakoś zrekompensować - zachichotała Camille i zrobiła maślane oczy. Czy ona naprawdę podrywa mojego chłopka, kiedy stoję tuż przed nią? Naprawdę trzeba mieć tupet!
- Ta...no to na razie dziewczyny - powiedziałam i złapałam Harrego za rękę wyciągając go z kawiarni.
- Ugh...jak one mnie denerwują! - zaczęłam.
- Słońce, nie przesadzaj...nie są znowu takie najgorsze...
- Słucham? Może chcesz sobie tam do niech wrócić...i porobić maślane oczy do Camille? - wybuchnęłam, na co Harry zaczął się śmiać.
- I co jest w tym takiego śmiesznego?! - krzyknęłam.
- To słodkie jak jesteś o mnie zazdrosna - zaśmiał się.
- Ymm...co? Wcale nie jestem o Ciebie zazdrosna... - zaczął mi się plątać język.
- To dobrze...bo nie masz o co - powiedział i złączył nasze usta w długim i namiętnym pocałunku.
- Chodź - pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie idziemy? Nie mam siły...- zaczęłam marudzić.
- Niespodzianka...myślę że Ci się spodoba - powiedział i pociągnął mnie za sobą.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Nic się nie stało - zaśmiałam się.
- Tęsknie za Tobą - kiedy wypowiedział te słowa na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Ja za Tobą też, wolałabym teraz być przy Tobie...niż z nimi...
- Kochanie, co się stało? - zapytał z przejęciem w głosie. Opowiedziałam mu po krótce o dziewczynach, naszej "kawusi" i nowo zawartej "przyjaźni". Kiedy skończyłam oczekiwałam jakichś słów pocieszenia a dostałam wielkie:
- hahahhhhahahahahahahahahahaha - zaczął rechotać.
- Harry, to nie jest śmieszne - powiedziałam.
- No tak, p-przepraszam - słyszałam jak z trudem powstrzymuje śmiech. - A gdzie jesteś?
- W Starsbacku...chciałab...
- Wiesz, ja muszę kończyć, zobaczymy się niedługo, obiecuję - powiedział i nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
Z wymuszonym uśmiechem wróciłam do stolika, i zajęłam miejsce obok Lucy.
- Kto to? Czy to Harry dzwonił? Powiedziałaś mu że go kochamy? Dlaczego nie dałaś na głośnik? - dziewczyny zalały mnie pytaniami.
- Tak, Harry...ale nie miał czasu gadać...może innym razem - powiedziałam niepewnie.
Siedziałam z nimi jeszcze jakieś 15 minut, i słuchałam jak opowiadają różne rzeczy o chłopakach. Zadawały mi tez mnóstwo pytań...mam już ich serdecznie dość.
Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich oczach, a następnie czyjeś usta na swoich. Co do cholery?
- Tęskniłaś? - zapytał nieznajomy zachrypniętym głosem. Snęłam na nogi i zarzucając chłopakowi ręce na szyję mocniej wpiłam się w jego usta.
- Harry, co ty tutaj robisz? - powiedział szeptem wciąż mocno go do siebie tuląc.
- Przecież powiedziałem że niedługo się zobaczymy - zaśmiał się i cmoknął mnie w usta.
- No nie! To Harry Styles! - wydarła się Camille.
- Ciii...- uciszyliśmy ją.
- A tak przepraszam....ale nie wierzę że tu jesteś! - powiedziała dziewczyna. - Może chciałbyś się do nas dosiąść?
- Umm...może innym razem. Będziecie mieć coś przeciwko jeśli porwę Victorię? - zapytał Harry i przytulił mnie mocnej.
- Nie jasne, że nie...ale będziesz musiał nam to jakoś zrekompensować - zachichotała Camille i zrobiła maślane oczy. Czy ona naprawdę podrywa mojego chłopka, kiedy stoję tuż przed nią? Naprawdę trzeba mieć tupet!
- Ta...no to na razie dziewczyny - powiedziałam i złapałam Harrego za rękę wyciągając go z kawiarni.
- Ugh...jak one mnie denerwują! - zaczęłam.
- Słońce, nie przesadzaj...nie są znowu takie najgorsze...
- Słucham? Może chcesz sobie tam do niech wrócić...i porobić maślane oczy do Camille? - wybuchnęłam, na co Harry zaczął się śmiać.
- I co jest w tym takiego śmiesznego?! - krzyknęłam.
- To słodkie jak jesteś o mnie zazdrosna - zaśmiał się.
- Ymm...co? Wcale nie jestem o Ciebie zazdrosna... - zaczął mi się plątać język.
- To dobrze...bo nie masz o co - powiedział i złączył nasze usta w długim i namiętnym pocałunku.
- Chodź - pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie idziemy? Nie mam siły...- zaczęłam marudzić.
- Niespodzianka...myślę że Ci się spodoba - powiedział i pociągnął mnie za sobą.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak wam się podoba rozdział...jak dla mnie beznadziejny! ugh...wgl masakra nie umiem pisać...dobra już się nie użalam nad sobą <3 następny po 10 kom <3 Bye <3
Zdjęcia Luke'a i Jai'a, Camille, Amber i Lucy znajdziecie w zakładce "bohaterowie"
KOCHAM KOCHAM KOCHAM bhsdfgsdfcubviudvbivbihubfd NEXT NOW!!!!!! ^^ xx
OdpowiedzUsuńoifjaewfnajskvnbdfuiv *.* omg zajebisty . . sidfvonbso kocham to .. <3
OdpowiedzUsuńA.S. ;P
Przepraszam, ja tutaj czekam na rozdział?!
OdpowiedzUsuńCzy można wiedzieć kiedy dodasz następny rozdział? Ponieważ tak kocham to opowiadanie, że już dłużej nie wytrzymam czekając.
OdpowiedzUsuńŚwietne <3 kocham Cię :*
OdpowiedzUsuńCzekam i czekam i czekam na kolejny świetny rozdział i nie wiem czy się doczekam ?
OdpowiedzUsuńProoszę następny !!!
OdpowiedzUsuń(SPAM)
Londyn.
Zwyczajna dziewczyna.
Dzień jak co dzień.
Jedno spotkanie.
On.
Jedna osoba a tak wiele zmienia.
Uratuje, pomoże, zaopiekuje się.
Wspólne mieszkanie, plany, marzenia.
Czy przyjaźń przerodzi się w miłość?
Czy uda im się przetrwać kryzys jaki zagości w ich życiu?
Jeśli czegoś chcesz, nie poddawaj się.
Jeśli ci zależy, walcz.
Jeśli kochasz pozwól odejść, lecz nie na zawsze.
Zapraszam: http://when-i-should-have-kissed-you.blogspot.com
kiedy nowy???
OdpowiedzUsuńZAJEBISTYYYYY : *
OdpowiedzUsuńChce kolejny rozdział !!!! <3
OdpowiedzUsuńChyba nie masz już zamiaru prowadzić tego bloga skoro już tak długo nie dodajesz nowych rozdziałów szkoda ; c
OdpowiedzUsuńHalo, ile jeszcze mam czekać?? :(
OdpowiedzUsuń