15 września 2012

Rozdział 2

Rozdział 2
Leniwie otwarłam jedno oko, bo ktoś odsłonił rolety w moim pokoju.
- Kto kolwiek włączył słońce, ma je w tej chwili wyłączyć!
- Vic, jest 14:00!
-Co? Niemożliwe!
- A jednak - powiedziała Amy i zwiesiła głowę na dół, a na podłogę kapło kilka jej łez.
- Ej Amy, co jest?
- Dzwonili do mnie ze szpitala, moja mama nie żyje.
- Co ale jak to? Co się stało?
- Miała wypadek w pracy. Coś się tam na nią zwaliło. Nic mi nie chcieli powiedzieć. Muszę tam jechać.
- Jadę z tobą.
- Nie, dopiero przyjechałas. A ja mam tam trochę do załatwienia.
- Kiedy jedziesz?
- Za chwilę.
Łzy napłynęły mi do oczu, dopiero zamieszkałyśmy razem a ona juz wyjeżdża.
- A ile Cię nie będzie?
- Nie wiem, tydzień, może dwa.
Zeszłyśmy na dół, Amy pożegnała się ze mną, moim tatą i Jakiem. Kate odwoziła ją na stacje.
Kiedy tylko zniknęły za zakrętem rozpłakałam się na dobre, to niby tylko 2 tygodnie. Ale i tak będę za nią tęsknić.
- Mam coś dla Ciebie - odezwał się mój tata.
- Co takiego?
- Masz - powedział i dał mi kartę kredytową. - Narazie masz na niej tylko 100 tys. bo tyle mogłem wpłaćić. Ale będzie przybywać....
- Tato! Nie moge tego przyjąć!
- Jesteś moją córką, a to i tak nie wynagrodzi Ci tego wszystkiego.
- Dziękuje, kocham Cię - powiedziałąm i przytuliłam go.
- Też Cię kocham.
-To co jedziesz na zakupy?
- Jasne, że tak.
- To masz weź mój samochód.
 -Dziękuje.
Pobiegłam na górę wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w to:
i zbiegłam na dół.
- To ja lecę! - krzyknęłam i poszłam do garażu, w którym stało auto. Odpaliłam je i skierowałam się w stronę centrum handlowego. Wow, mam 100 tys, i to nie koniec. Nie mogłam w to uwierzyć, ale dalej zastanawiałm się skąd mój tata ma tyle kasy. Dobra, nie ważne, później z nim pogadam. Starałam się nie myśleć też o Amy i jej mamie. W końcu dojechałam. Weszłam do galeri, matko ile tu sklepów!
Chodziłam już dobre 4 godziny, nogi mi zaraz odpadną. A do tego jeszcze nie zjadłam śniadania. Dobra idę do jakiejś resauracji. Kurde! Głupi but! Ja chyba nie umiem wiązac sznurówek, co chwilę mi sie rozwiązują. Przykucnęłam żeby zawiązać tego nieszcęsnego buta, kiedy ktoś na mnie wszedł. Dosłownie! Tak że obydwoje teraz leżeliśmy na ziemi.
- Przepraszam nie zauważyłem Cię - powiedział chłopak o ciemnej karnacji.
- Nie spoko, nic się nie s.... - zaczęłam i urwałam w połowie bo zaczęłam gapić się w jego brązowe oczy.
- Dam Ci autograf, zdjęcie, wszystko. Tylko błagam nie krzycz.
- Co?! Dlaczego miał byś mi dawać autograf? I czemu miałabym krzyczeć?
- Bo jestem....nie ważne. Jak masz na imię?
- Victoria,a ty?
- Jestem Zayn. Może dasz się zaprosić na kawę?
W tym momęcie zaburczało mi w brzuchu i zaczęłam się śmiać.
- No albo na obiad - dodał po chwili Zayn.
- Bardzo chętnie - poszliśmy do "restauracji" Nando's.
- To ulubiona restauracja mojego przyjaciela.
- To pewnie, często tu jesteś, co polecasz?
Zamówilismy po hamburgerze i coli i zaczęliśmy gadać. Zayn opowiedział mi dużo o sobie, a ja mu o sobie. Świetnie mi się z nim gadało, tematów nam nie brakowało. A dodatkowo był jeszcze tak przystojny.... Kiedy już zjedliśmy, razem chodziliśmy po sklepach. Nawet się nie zorientowałam kiedy na dworze zrobiło się ciemo.
- Ja już muszę wracać, miło było Cię poznać.
- Ciebie też. Dasz mi swój numer?
- Jasne - zapisałam mu swój numer w telefonie, i chciałam odejśc.
- Nie pożegnasz się?
- Pa - dałam mu buziaka w policzek,wzięłam swoje zakupy i skierowałam się w stronę samochodu.
Dojechałam do domu, wstawiłam samochód do garażu. Wchodząc przez drzwi, krzyknęłam tylko "wróciłam" i pobiegałm do swojego pokoju. Kiedy już w nim byłam, rozmyślałam o tym co się dzisiaj stało. O Zaynie, o Amy i jej mamie i  o tym jaka jestem szczęśliwa. Nagdle zadzwonił mój telefon.
 *rozmowa*
J: Halo?
Z: Hej, tu Zayn.
J: O, hej Zayn, co tam?
Z; A nic, chciałem po prostu zapytać co robisz jutro?
J; Hamm...w sumie to nic.
Z: To może wpadłabyś do mnie, poznała byś moich przyjaciół?
J: No sama nie wiem....
Z: No proszeeeeee.....zgódź się.
J: No dobra, ale ja nie wiem gdzie ty mieszkasz. A w ogóle to o której?
Z: Wyśle Ci adres sms-em ok? O 13.
J: No dobra, to do jutra. Pa.
Z: Do jutra, miło było Cię znów usłyszeć.
Uśmiechnęłam się sama do Siebie. Co się ze mną dzieje? Dobra, nie ważne. Poszłąm do łazienki, wykąpałam się,przebrałam w piżamę i zadzwoniłam do Amy. Powiedział że wszystko jest ok, i że bardzo się cieszy że kogoś poznałam. Pogadałyśmy jeszczę trochę i poszlam spać.

*Następnego dnia*
Obudził mnie Jack, skaczący po moim łóżku. Kocham go, ale go zabije.
- Jack, możesz nie skakać po łóżku z łaski swojej?
- Tatuś mówi, że jest 12 i masz wstawać.
- CO?! Już 12?!
- Dzięki, że mnie obudziłeś. Kocham Cie.
Szybko wstałam i pobiegłam do łazienki się ogarnąć. Ubrałam się w to:  Po 15 minutach byłam gotowa, zbiegłam na dół i zjadłam szybkie śniadanie. Sprawdziłam telefon, była tam adres Zayna. Powiedziałam tacie że wychodze i nie wiem o której wróce. Kazał mi sie dobrze bawić a dalej już nie słyszałm bo wyszłąm z domu. Okazało się że mieszka on 5 domów od mojego. Stnęłam pod drzwiami i zapukałam. Otworzył mi koleś w loczkach.
- W czym mogę pomóc?
- Przyszłąm do Zayna, jestem Viki.
- Do Zayna? Hmmm...to nie wiem czy Cię wpuścić.
- Co ale dlaczego?
- No bo, mi jest smutno. Nie przyszłaś do mnie.
- Pewnie dlatego, że Cię nie znam - uśmiechnęłam się.
- Jestem Harry, już mnie znasz. Przyszłas teraz do mnie?
- Tak, pewnie - powiedziałam.
- No to na przywitanie musisz mnie przytulić - poruszył zabawnie brwiami.
Przytuliłam go i w końcu wpóścił mnie do środka. A tam! Trwała bitwa na żarcie.
- Ała! Dostałam marchwką w głowę! - zaśmiałam się.
Oczy wszystkich skierowały się w moją stronę. Chłopak w koszulce w paski, podszedł do mnie, zabrał mi marchewkę i zaczął ja jeść.
- Jestem Louis. To, Niall, Liam i Harrego już znasz.
- Jestem Vicky.
- Dlaczego nie krzyczysz, tak w ogóle?
- Dlaczego miałabym krzyczeć? Zayn wczoraj mówił to samo.
 - To nie wiesz kim my jesteśmy? - zapytał zdziwiony Harry.
- Nie, skąd mam was znac?
Wtedy zaczęli śpiewac piosenke....już ją gdzieś słyszałam. Moment....a to nie są... Tak to jest to całe jak im tam? One Direction? Chyba tak!
- Ej, wy jesteście One Direction tak?
- Wiedziałem, że nas znasz - zaśmial się Niall.
- Tak, słyszałam coś o was. Ale nie jestem fanką.
- Jak to? No to ja się focham - udawał obrażonego Lou.
- Dlaczego?
- Bo nas nie lubisz.
- Lubię was....
- Udowodnij.
- Ale jak?
- Hmmm...dasz każdemu całusa w policzek?
- Yyy...nie?
- Znaczy że nas nie lubisz - powiedział Liam.
- A co tu się dzieje? - zapytał sie Zayn schodząc na dół po schodach.
- O, hej Vicki - powiedział i pocałował mnie w policzek a ja jego.
- No ej! To nie fer!
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać i wygłupiać. Chłopcy wpadli na pomysł, żeby zrobić imprezę. Wszyscy tańczyliśmy, śpiewalismy i oczywiście pilismy. Zayn i Harry nie odstępowali mnie na krok, dziwne. W końcu Lou wpadł na genialny pomysł, żebyśmy zagrali w prawda i wyzwanie. Usiedliśmy w kółku. Zaczyanł Lou.
- Harry, prawda czy wyzwanie.
- Wyzwanie.
- Masz wyjść na ulicę, stanąć na środku, zatrzymać samochód i zatańczyc przed nim makarene.
- Dobra, bez problemu - Harry wykonał swoje zadanie i teraz to on wymyślał zadanie.
- Vicky, pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie.
- Co Ci się w każdym z nas najbardziej podoba?
- Więc: Liam - to że panujesz nad tą bandą, Lou - twoje poczucie humoru, Harry - twoje loczki, Niall - twój
śmiech, Zayn - twoje oczy. Zadowoleni?
- Jak najbardziej.
Pograliśmy jeszczę trochę, aż nam się znudziło. Zayn tak się nawalił, że nie pamiętał jak ma na imię. Nawet nie wiem kiedy, ten czas zleciał ale była już 23:00.
-Dobra chłopaki ja już się zbieram.
- Odprowadzę Cię - zaproponował Harry.
- Nie no co ty? To nie dalego.
- No prooooszeee...
- No dobra, narazie chłopaki.
- Paaaa - powiedzieli wszyscy i wyszlismy.
- Od dawna tu mieszkasz, nigdy Cię tu tak na prawdę tu nie widziałem.
- Nie mieszkam tu od wczoraj.
- To gdzie mieszkałaś wcześniej?
- W domu dziecka - powiedziałąm i zwisiłam głowę na dół, bo poczułam, że łzy napływaja mi do oczu.
- Przepraszam, nie chciałem - dodał i mnie przytulił, a ja się w niego wtuliłam. Nagle poczułam się taka bezpieczna. Co się ze mną dzieje? Wczoraj Zayn, dzisiaj Harry...Ale to byłóo coś innego. Kiedy przytulałam Zayna nie czułam tego samego. Nie no ja już wariuję. po chwili odsunęłam się od niego i powiedziałam:
- Dziękuje.
- Nie ma za co - i pokazał rządek białych ząbków. Jej jaki on ma uśmiech, awww...
- To co idziemy?
- Jasne.
Harry opowiedział jakiś żart a ja zaczęłam się śmiać, od razu poprawił mi się humor. Doszliśmy pod mój dom, pocałowałam go w policzek na pożeganie i skierowałam się w stonę domu. Przed drzwiami odwróciła się jeszcze i pomachałam mu. Weszłam do domu, wszyscy już spali. Poszłam do swojego pokoju. Podeszałm  do okna i patrzałam jak Harry znika za zakrętem. Poszłam się wykąpać, i połozyłam się spać. Sprawdziłam telefon, miałam jedną nie odebraną wiadomość : " Dobranoc księżniczko, słodkich snów ~ Harry. PS. Ukradeł Zaynowi twój numer. Nie jesteś zła?" Zaśmiałam się tylko i odpisałam " No coś ty, czemu miałabym być zła. Dobranoc, królewiczu. Hahahah ". Nie czekałąm już na odpowiedź, bo zasnęłam. Miałam przepiękny sen, śniałam o...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę długi, ale nie umiałam przestać go pisać! Mam nadzieję że się wam spodoba. Według mnie jest taki sobie. Ale ocenę pozostawiam wam, komentujcie. Z góry dziękuje. Następny za tydzień.

5 komentarzy:

  1. Suuuuuuuper blog :D I tak jak masz pisac rozdzialy co tydzien to niech beda takie dlugie <3
    xoxo Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ;d

    Zapraszam do mnie . :)

    http://yourismykrypthonime.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Czekam na nn. Zapraszm do mnie http://seconddiffrentworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Megaa ♥
    Oo, a ja bym wolała aby była z Zayn'em :]

    OdpowiedzUsuń